Mój tata jest ciężkim przypadkiem jeśli chodzi o stosowanie męskich kosmetyków do twarzy. Odkąd pamiętam jedynym kremem jaki posiadał i nadal posiada jest niebieska Nivea. Jak nie trudno się domyślić zanim rozpoczął używać krem Tołpy robił do niego podchody i bacznie mu się przygladał. Zanim otworzył opakowanie i krem dostał zielone światło, aby spocząć na twarzy mojego taty minęły prawie 2 tygodnie. Ale jak już poznał Tołpę, to teraz genialny krem, którego używał przez całe życie poszedł w odstawkę.

Zacznę od opakowania, które jest nie tylko wygodne i praktyczne, ale także i przyjemne dla oka. Tubka srebrno granatowa (męska), o pojemności 40 ml. W środku beżowy krem, który wygląda na dosć zwarty. Jednak przy kontakcie ze skórą zaczyna się "topić" i naprawdę dobrze sie rozprowadza na twarzy. Może nie wchłania się ekspresowo, za to pozostawia na skórze lekko tłustą warstwę.

Zapach...przy pierwszym kontakcie wydaje się być słodki, jednak po chwili pojawia się aromat łagodnych męskich pefum. Jest naprawdę przyjemny i utrzymuje się dość długo na twarzy.

A jak jest z działaniem tego kremu? Jest naprawdę dobrze! Przy regularnym stosowaniu skóra nabiera zdrowego wyglądu i staje sie bardziej napięta. Dodatkowo jest silnie nawilżona. Może nie likwiduje istniejacych już zmarszczek, jednak delikatnie je spłyca. I mam nadzieję dodatkowo działa przeciwzmarszczoko. Aplikowany po goleniu minimalizuje powstałe podrażnienia. Skóra nie jest wysuszona ani nieprzyjemnie ściągnięta.

Chociaż tubka nie należy do najwiekszych to te 40 ml starczy na długi czas. Krem jest naprawdę wydajny.

Najlepszym podsumowaniem tej opinii będzie sytuacja, która miała miejsce całkiem niedawno. Jak zabrałam krem na "sesję fotograficzną". Nie minęło 10 minut i już słyszałam głos mojego taty dobiegający z łazienki: "gdzie jest mój krem z tubce?!" Tata go polubił :)