Szampon Syoss Color&Volume miałam przyjemność przetestować dzięki uprzejmości serwisu bangla.pl oraz producentowi Henkel. Do kompletu otrzymałam również odżywkę uzupełniającą pielęgnację "Silicone Free".
Bardzo spodobała mi się torba, typowo prezentowa, w której przyszły do mnie produkty. Jest praktyczna, więc nie będę miała problemu- szereg zastosowań jest wielki.
Moim oczom ukazała się duża, pojemna butla- 500 ml. Szata graficzna jest niezwykle przyjemna dla oka, minimalistyczna, zawiera tylko niezbędne informacje. Dużym atutem jest fakt, że butelka jest przezroczysta, co ułatwia nam ocenienie, ile produktu pozostało. Nakrętka pozwala nam aplikować wybraną ilość produktu. Szczelna, acz można ją otworzyć nawet mokrymi rękoma bez obaw o paznokcie.
Szampon ma dość gęstą konsystencję, nie jest lejący, co dla mnie jest ułatwieniem. Wyjątkowo wydajny. Zapach jest po prostu oszałamiający- maksymalnie orzeźwia i koi zmysły. Woń utrzymuje się na włosach cały dzień, więc opadające na twarz kosmyki czule łechtają mój zmysł węchu. Doskonale się pieni, szybko spłukuje. Nie powoduje łupieżu. Nie podrażnia i nie uczula. Nie zawiera silikonów, parabenów i parafin, choć w czołówce składu (zaraz po wodzie) ukazuje się Sodium Laureth Sulfate, który mi osobiście nie przeszkadza, a innych może odrzucać.
Produkt stosowałam najpierw na zniszczone zabiegami fryzjerskimi, rozjaśnione do jasnego blondu włosy. Trochę je plątał, ale mimo to nie zniechęciłam się. Po lekkim zregenerowaniu i przyciemnieniu włosów powalił mnie na kolana! Moje kosmyki chętnie "pozbywają" się farby, wypłukując ją i pozostawiając włosy wyblakłe i matowe. Szampon zapobiegł temu efektowi- lśnią pełnym blaskiem i zachwycają barwą. Największym jednak dla mnie plusem jest podstawowa funkcja- fenomenalnie oczyszcza! Mimo, iż końcówki są nadal subtelnie splątane jest to dla mnie dowód, że naprawdę działa! Nawet z różnego rodzaju olejów i masek. Po prostu niezastąpiony... Włosy po użyciu są miękkie, czyste, odświeżone, sprężyste i faktycznie mają jakby trochę więcej objętości.
Polecam wszystkim dziewczynom, nie tylko tym, które preferują pielęgnację bezsilikonową. Nie jest to mój pierwszy produkt Syoss i wszystko wskazuje na to, że nie ostatni.