Kiedy córa zaczęła wyrastać, ze swojego niemowlęcego łóżeczka, długo nie mogliśmy się zdecydować, czy jako kolejne łóżko wybrać niewielkie łóżeczko długie na 160, bądź 140, żeby pozostawić jak najwięcej miejsca na zabawy, czy od razu takie "dorosłe" żeby zminimalizować wydatki.

W poszukiwaniu łóżeczka najpierw spędziłam masę czasu w necie, później zjeździliśmy całe Trójmiasto i naprawdę to łóżeczko mnie urzekło.
Większość "dorosłych" łóżek jest stosunkowo mało przytulna i nie posiada zabezpieczeń, bądź wyższych boków dostosowanych dla małego użytkownika.

Na zamieszczonym zdjęciu tego nie widać, bo jest umieszczona na nim kołdra i kapa, ale przy normalnym około 10-12 cm materacu, boki łóżka są na tyle wysokie, żeby zabezpieczyć dziecko przed wypadnięciem.

Drewno z którego łóżeczko jest zrobione jest bardzo starannie wykończone, wręcz niespotykanie gładkie w dotyku bardziej przypomina płytę MDF niż lite drewno, z tym że w przeciwieństwie do płyty nie zawiera różnych dziwnych klejów łączących w całość wióry.

Mechanizm służący do rozsuwania łóżka jest skonstruowany w ten sposób, że w wezgłowiu łóżka po bokach pomiędzy materacem, a drewnianym bokiem jest około 2-3 cm przerwa, przy malutkim dziecku ułatwia to zamontowanie ochraniacza, ale bez ochraniacza wygląda to niestety niezbyt atrakcyjnie.

Jak to w Ikei bywa, do łóżka oczywiście idealnie pasują materace Ikei, w momencie kiedy zależało nam na materacu kokosowo - gryczanym, niestandardowy brak około 5 cm uzupełnialiśmy ochraniaczem umieszczonym naokoło łóżeczka i osłaniającym od ściany i wystającym nieco ponad boki, żeby uchronić córę przed uderzeniami, w tym przypadku robionym dokładnie na zamówienie.

Sporą zaletą jest jak dla mnie. to że łóżko jest 10 cm szersze od większości łóżek dostępnych w rozmiarze 140 bądź 160, bo jednym z głównych powodów dla których postanowiliśmy zmienić łóżeczko na ?dorosłe? gdy córka miała dopiero półtora roku było to iż w łóżeczku szerokim na 60 cm budziła się często od uderzenia w ścianki łóżeczka, nie były to groźne uderzenia, bo zamontowany mieliśmy ochraniacz, ale wystarczały żeby kilka razy w nocy obudzić, co było uciążliwe i dla nas i dla córki.

Początkowo strasznie podobały mi się łóżeczka, typu księżniczki czy Barbie, ale sugerując się blogiem Chemical zdecydowaliśmy się na mebel bez zbędnych ornamentów, które powiedzmy za 4 - 5 lat mogą okazać sie strasznie passe i dziecko będzie się wstydzić przed znajomymi i spać w łóżku nie będzie chciało ;-). Po za tym wystarczająco pstrokato jest przez tony zabawek, kolorowy dywanik, firanki z haftowanymi motylkami, że mebelki z serii Leksvik, nieco to wszystko tonują i wyciszają, stanowią nie przeszkadzające bardzo praktyczne tło, które w razie potrzeby zawsze można ozdobić aktualnie modnymi naklejkami.

Reasumując niestadardowość Ikei, momentami bywa uciążliwa, ale dzięki temu można dopasować sobie produkt idealnie do swoich potrzeb, posiadający jednocześnie takie rozwiązania i udogodnienia, których konkurencja może tylko Ikei pozazdrościć.