Do wynalazków typu balsam pod prysznic jeszcze niedawno podchodziłam dość sceptycznie, muszę jednak przyznać że ten niesamowicie mnie zaskoczył. Na plus oczywiście ;)

Skóra przy regularnym stosowaniu odzyskuje optymalny poziom nawilżenia, a poprzeczkę postawiłam mu naprawdę wysoko - poszedł w ruch tuż po powrocie z wakacji, kiedy skóra - wysuszona słońcem i morską/chlorowaną wodą - wymagała szybkiej reakcji. Powróciła także gładkość i miękkość, jednak ujędrnienia, przynajmniej jak na razie, nie zauważyłam. Istotnym jest fakt, by ciało po zastosowaniu jedynie lekko osuszyć, nie pocierając skóry ręcznikiem a jedynie lekko go dociskając. Kiedy przesadzimy z intensywnością frotowych przyjemności cały efekt może pójść na marne ;)

Skład również dość przyjemny - olejek arganowy znajdziemy zaskakująco wysoko. Prócz niego także oleje sojowy i z masłosza co daje nadzieję na bogatą pielęgnację skóry. Zapach lekko słodkawy, miodowo-mleczny, rozbrzmiewa w kontakcie ze skórą i ładnie się jej trzyma. Nawet po spłukaniu i osuszeniu ciała nadal go wyczuwam - tworzy na nim przyjemną i aromatyczną otoczkę. Nie męczy jednak nosa, jest delikatny i nienachalny. Konsystencja dość gęsta, kosmetyk przyjemnie sunie po mokrej skórze, nie spływa z niej i się nie ześlizguje.

Dość sporych rozmiarów butla zakończona została wygodnym aplikatorem z pompką. Przyznam że to mój ulubiony sposób nakładania balsamu - zapewnia wygodę i precyzję - choć ma i mały minusik gdy produkt dobija denka, trudno go wtedy wydobyć i trzeba zdać się na wypróbowane sztuczki ;) Tutaj pompka działa sprawnie i lekko, nie zacina się i nie zapycha. Dla produktu do stosowania pod prysznicem - rozwiązanie idealne :) Samo opakowanie przyjemne dla oka, jasne i przejrzyste, z ogromem informacji na temat kosmetyku i jego stosowania na odwrocie.

Polubiłam się z działaniem tego balsamu i mam ochotę na wypróbowanie pozostałych wariantów :)