Swego czasu córka upatrzyła sobie w Mothercare keyboard -pianinko dla dzieci. Dość spore, ze stojakiem, taborecikiem i mikrofonem. Drogie jak pierun, ale tak jej się spodobało że napalona zachwytem córeczki byłam gotowa je kupić.
Powstrzymały mnie negatywne opinie na angielskiej stronie Mothercare - mamy skarżyły się głównie na "bateriożerność" instrumentu. Fakt - sama miałam szczerze dość tych stert zabawek na baterie, które się co rusz wyczerpywały. Gdy już przestałam patrzeć na tę zabawkę przez różowe okulary, stwierdziłam także, że niepotrzebny mi kolejny grat zajmujący pół pokoju.

No i wówczas wpadłam na wspaniały pomysł - znaleźć dziecięcy keyboard, ale zasilany z sieci. Wśród nowych nic nie znalazłam - najtańszy CASIO SA-45 za 300zł - trochę dużo jak na "brzdękadełko" dla 2-latka ;) Aż przeglądając aukcje natrafiłam na używany, ale w idealnym stanie dziecięcy model CASIO SA-21. Udało mi się go wylicytować za 20 czy 25zł - nie pamiętam, bądź co bądź grosze, taniej niż najbadziewniejszy keyboard z kiosku Ruchu.

I wybór ten okazał się strzałem w 10-tkę!
Za (bardzo) niewielką kwotę udało mi się kupić keyboard o czystym brzmieniu, który nie popsuje dziecku słuchu ;) Z możliwością ściszania, z wieloma podkładami, z setką instrumentów do wyboru (do tego jeszcze perkusyjne ukryte pod zielonymi klawiszami z prawej strony ;) ) - dziecko może się fajnie "osłuchać".

Dodatkowo keyboard ten jest zasilany z sieci (choć na baterie też "chodzi") nie ma więc problemu kupna kolejnego zestawu akumulatorków i wiecznego ładowania ;) Jest raczej niewielki (a także lekki), można go upchać wszędzie i nie wadzi w mieszkaniu :)

Obsługa keyboardu jest stosunkowo prosta - dziecko sobie spokojnie poradzi. Jedyna wada - szkoda że nie da się podłączyć mikrofonu :( Wówczas byłby pełen wypas. Ale i tak jest super :)

Polecam, szczególnie gdy masz dosyć kolejnych zabawek na baterie i gdy obawiasz się koszmarnych dźwięków wydobywających się z zabawkowych pianinek.