Maseczkę kupiłam ze względu na zaufanie do logo Biovax oraz obiecującej zdolności regeneracyjnej. Spodziewałam się również intrygującej woni.
Produkt jest dostępny w każdej porządnej aptece. Cena nie jest wysoka, waha się w okolicach 18-25 zł. Ja za swoją płaciłam 23 zł za 500 ml. W kartoniku dołączony był czepek oraz ulotka informacyjna w formie książeczki. Słoiczek ma bardzo szczelną nakrętkę, a zarazem łatwo jest go otworzyć. Szata graficzna jest przyjemna dla oka, biało-niebieska. Zawiera nalepkę z wieloma bardzo ważnymi dla mnie informacjami. Konsystencja jest bardzo gęsta, nie spływa z włosów. Kolor jest kremowy, subtelnie ziemisty. Zapach oczywiście obłędny, pachnie jak typowa maska mleczna.
Wystarcza niewielka ilość, by nałożyć na całą długość włosów (mam parę cm za ramiona). Bez obaw stosuję również na nasadę. Nie spływa z włosów. Po aplikacji nakładam czepek i siedzę w nim godzinę mimo, iż zalecenia mówią, że powinno się trzymać ok. 5 min, a przy bardzo zniszczonych włosach 20 min. O produkcie mogę wypowiadać się w samych superlatywach.
Odżywka pozostawia kosmyki zdrowsze, mocniejsze, zregenerowane, lśniące i nawilżone. Są miękkie i piękne. Ponadto łatwo się je rozczesuje, a po wyschnięciu układa. Końcówki są dobrze chronione, już się nie rozdwajają i nie łamią. W dotyku miękkie i jedwabiste. Stosuję do 4 razy w tygodniu. Nie obciąża i nie przyspiesza przetłuszczania włosów. Genialna!
Myślę, że nawet wymagające kobiety będą zachwycone. Skład powala na kolana! Nie zawiera parabenów, SLSów, SLESów oraz glikolu propylenowego. Mleczne proteiny są praktycznie na początku składu. Oczywiście zawiera silikon(y), ale przecież to one perfekcyjnie chronią włosy.
Z czystym sumieniem polecam. To najlepsza maska, jaką kiedykolwiek używałam!