Opakowanie: Jest to wygodny w użyciu, typowy dla BingoSpa plastikowy słoiczek mieszczący 100 g produktu.

Konsystencja:Krem ma formę rzadkiej śmietanki. Jest tłusty. Mam wrażenie, że po nałożeniu na twarz rozpływa się na twarzy. Wchłania się jednak bardzo słabo. Pozostawia na buzi tłusty film. Skóra nie jest w stanie wchłonąć nawet niewielkiej ilości kremu. Z tego względu stosowałam go tylko na noc. (W ciągu dnia powodowałby na twarzy świecenie.) Poza tym w ogóle nie nadaje się do używania go pod podkład- stosując go w tej roli miałam wrażenie, że cały makijaż ze mnie spłynie.

Zapach: Zapach jest jak najbardziej na plus- świeży, delikatny, kremowy.

Skład: Krem zawiera w swoim składzie kolagen. Główną funkcją rozpuszczalnego kolagenu jest jego działanie, jako wysoce skutecznego czynnika naturalnego dla zatrzymania i podniesienia zawartości wilgoci w skórze. Podwyższeniu ulega nie tylko wchłanialność wody przez skórę, lecz również jej elastyczność, zwłaszcza w okolicy okołooczodołowej.

Moja opinia: Wzięłam ten krem do testów, ponieważ jest to nowy produkt BingoSpa. Chciałam przetestować go, ponieważ producent obiecuje nam wręcz cuda. Jakie było jednak moje rozczarowanie. Stosowałam go przez miesiąc, kosmetyk mnie nie uczulił ani nie podrażnił, ale też niczego dobrego nie zrobił z moją skórą. Nie zauważyłam, by skóra była bardziej elastyczna, napięta czy nawilżona (była tłusta-nie nawilżona-a to różnica). Nie zauważyłam tez, by moja twarz została wygładzona. Za to po miesiącu stosowania mam tak zapchane pory, że chyba ten krem nie otrzyma ode mnie kolejnej szansy. (A chciałam stosować go przez dłuższy okres, by sprawdzić, czy poradzi sobie z drobnymi zmarszczkami). Poza tym 18 zł to cena zbyt wysoka za kosmetyk, który nic z naszą twarzą nie robi. Poza zapachem i poręcznym estetycznym opakowaniem nie widzę w tym produkcie żadnych plusów.