Używam masła shea już przez... Hmm... Chyba dwa lata. Nie używam go bez przerwy, bo jego nakładanie na ciało jest zbyt uciążliwe. (trzeba podgrzać masło w dłoniach, żeby się wygodniej aplikowało)
Jest jednak idealne jako ratunek dla bardzo suchej skóry. Kiedy moje ciało przypomina fakturą skórę węża, wiem, że muszę użyć masła shea. Pomaga. Wystarczy użyć kilka razy na stopy, a te stają się niezwykle gładkie i nawilżone. Tak samo działa na kolana i łokcie.
Czasem, kiedy mój carmex jest gdzieś w torebce, a ja czuję, że muszę nawilżyć usta, sięgam do toaletki i smaruję usta masłem shea. Nawilża niesamowicie!

Konsystencja- zależy, gdzie kupiłam masło. Niektórzy producenci dbają o to, by kupujący byli zadowoleni i faktycznie, wtedy produkt ma idealnie kremową konsystencję.
Niestety, czasem trafia się pudełko zawierające same grudki. Najlepszy sposób, by zmienić je w maślaną konsystencję, to podgrzać masło, aż będzie płynne, a potem bardzo szybko schłodzić- włożyć do zamrażarki, czy miski z lodem.

Niektórym może nie odpowiadać zapach masła shea. Można wybrać dwie opcje- rafinowane, lub nierafinowane. Masło rafinowane jest białe i ma bardziej stłumiony zapach. Masło nierafinowane jest żółtawe i ma bardzo intensywny zapach (zdecydowanie dla koneserów;P)

Mając za sobą ponad dwa lata doświadczenia, szczerze Wam polecam masło rafinowane. Kiedy zapach nadal jest dla was uciążliwy, wystarczy podgrzać shea do stanu płynnego i dodać kilka kropli ulubionego olejku zapachowego. Pamiętajcie jednak o włożeniu go zaraz po tym do zamrażarki, bo w innym wypadku masło będzie miało konsystencję kaszki. (znam to z autopsji)